5.05.2012

Moja Droga i wspomnienie o Tove w Polskim Radiu

Dzisiaj chcę skupić się na mojej kontemplacji, esame di coscienza*, prostracji a następnie wylaniu z siebie rifiuti, czyli nieczystości. Z tego też powody dzisiaj nie opublikuję żadnego postu związanego z Tove Jansson. Ale już jutro wszystko wróci do normy.

Jeżeli mogę, chciałbym opowiedzieć o mojej drodze ku Bogu. Nie jest jakaś tam wyjątkowa czy niesamowicie zawiła - ona prostu jest moja.

Już od dzieciństwa Bóg był częścią mego życia. Nie rozumiałem ani Jego ani Jego Słów. Uczestniczyłem w Eucharystii jak każdy tradycjonalista. Jednak już w tedy nie czułem tylko przymusu lecz chęć w jej uczestnictwie. Moja droga zaczyna się kiedy miałem (ja wiem..) 12 lat. Zacząłem czytać Pismo Święte i odnajdywać wiele błędów w nauce KK (Kościoła Katolickiego) i w tedy to właśnie poznałem ewangelików, ich tradycję i sposób życia. Już w kolejnym roku odwiedziłem Kościół Ewangelicko-Augsburski przy ul. Piotrkowskiej. Trochę inny wystrój świątyni, spowiedź powszechna czy komunia pod dwiema postaciami była bliższa Biblijnego wzorca zboru i tym mi zaimponowali. Jednak miałem problem - nie czułem tam obecności Jah**. Jednak mimo tego lekkomyślnie zacząłem mówić znajomym, że chcę być protestantem - ale tak naprawdę ich te sprawy nigdy nie obchodziły i nadal nie obchodzą. W internecie zacząłem czytać niesamowicie długi i rozległy spis kościołów, zborów i wspólnot chrześcijańskich. Wszystkie przedstawiały się jako niesamowite wspólnoty łączące ludzi i prowadzące ku "Prawdziwemu" Bogu. Na to odp. po góralsku - Gówno prawda!. Kiedy odwiedzałem Baptystów, Adwentystów, Kościół Chrystusowy czy Mormonów czułem jedynie znudzenie. Ich nabożeństwa (jeśli można tak nazwać) były bardzo mało rozbudowane. M.in. były tam wykłady (coś innego niż w 3 głównych kościołach) jednak były źle napisane i poprowadzone - niekiedy ich wierni sami zasypiali podczas tego elementu. Wspólnotą radosną okazał się dla mnie zbór Zielonoświątkowców. Tam młodzież mogła spełniać swoje potrzeby duchowe i wychwalać Jah wraz ze starszymi wiernymi bez nudnych pogawędek czy strasznie dewocyjnych pieśni.

W tedy tu Bóg (tak wcześniej myślałem) postawił mi na drodze Świadków Jehowy. Wszyscy mi wpajali, że to niegodna uwagi wspólnota i nie ma czego tam szukać. Mimo, że byli dla mnie tajemnicą zawsze chciałem ich poznać i dowiedzieć się dlaczego tak wytrwale chodzą po domach i nauczają na ulicy. Pierwszą publikacją jak wpadła do mich rąk była "Największy ze wszystkich ludzi". Ładna okładka, rysunki i dość przejrzysty język spowodował chęć poznania innych publikacji. Jednak szybko odstąpiłem od takiego zamiaru bo w kwietniu 2010 roku pojechałem na uroczystość Męki Pańskiej w Kościele Starokatolickim. Odczułem pierwsze w moim życiu duchowe katharsis. Mały kościółek spowodował, że wszyscy byli blisko siebie; brak chodzenia z tacą, comiesięczna spowiedź powszechna i Eucharystia pod dwiema postaciami przypadło mi do gusty - zacząłem jeździć tam jak oszalały. Poznałem bliżej duchowych tego kościoła, jednak ich rozpusta tylko mnie odstraszała. Spór jaki wyniknął między kapłanami a biskupem zadecydował, że nie chciałem tam jeździć i znów zostałem w dołku duchowym. 

W październiku 2010 roku po rozmowie z pewną wierną wspólnoty Świadków Jehowy, postanowiłem przyjść na ich zebranie. Pamiętam, że było zimno i ciemno (bo zebranie rozpoczynało się o 18.30). Przyjemne powitanie i miły uśmiech ludzi przyprawiał mnie o melancholię. Jednak zawsze czułem się tam jakoś inaczej - zawsze myślałem, że jestem źle ubrany (bo oni chodzą w garniturach a ja zawsze przychodziłem w młodzieżowej koszuli). Przyciągała mnie tam darmowa literatura i ciekawe Biblijne wykłady. Jednak widziałem minusy tej organizacji. Źle przetłumaczony przekład (jeśli wo ogóle możemy mówić o tłumaczeniu) Nowego Świata (z którego korzystają na zebraniach i w służbie) powodował zamęt w głownie. Ich publikację raczej nie rozważało zagadnienie tylko okręcały temat dookoła bez sensowych dowodów. Chrzest w baseniku podczas kongresów powodował we mnie otępienie. Towarzystwo Strażnica bardzo mały wkład poświęca w tworzenie życia młodzieżowego - kilka artykułów w "Przebudzicie się!" 3 książki i wiele zakazów. To jedyne na co ich stać, bo młodych ŚJ jest tam naprawdę bardzo mało. U Mormonów czy Zielonoświątkowców jest tak, że są organizowany biwaki, obozy a to wszystko w czysto chrześcijańskim stylu. W takich wspólnotach bardzo dużą uwagę poświęca się młodym. 
Jak powiedział Jan Paweł II:
"Młodzi są przyszłością Kościoła"

Zebrania w Sali Królestwa czy studium Biblii stało się moim "pokarmem duchowym". Jednak po kongresie zimowym w 2011 roku otworzyły mi się oczy; u ŚJ rządzi pieniądz i manipulacja ludźmi. Jako, że pierw obserwuję i szybko wyłaniam wnioski nietrudno były mi to przegapić.Zacząłem unikać zebrań, później studium i tak urwałem kontakt ze ŚJ. Co jakiś czas dzwoniła do mnie osoba, która prowadziła moje studium, czasem brałem nawet publikację. Nie angażowałem się już w te sprawy. Ostatnio kiedy oficjalnie zakończyłem studium usłyszałem, że jeśli będę chciał jeszcze jakąś literaturę będę musiał zapłacić 
- hm.. mój limit darmowych gazetek i książeczek się skończył.


W kolejnych miesiącach trafiłem do Mormonów, ale tak samo jak szybko przyszedłem tak samo wyszedłem - jednym słowem: sekta. Nie utrzymują zasad Pisma Świętego tylko Księgi Mormona - i Oni nazywają się chrześcijanami. Później nastała przerwa.


Kolejne katharsis przeżyłem znów w łonie Kościoła Katolickiego tylko, że u Dominikanów. W Łodzi jest tzn. Kamienica, gdzie znajduję się siedziba zakonu ojców Dominikanów. Całe ostatnie Triduum Paschalne stałem w niewielkiej kaplicy wypełnionej ludźmi (głownie studentami). Choć na zewnątrz było niesamowicie zimno to w środku - Sahara. Było tak gorącą, że ludzie padali na twarz. Ja w Wielką Sobotę podczas prawie 4 godz. Liturgii Światła musiałem usiąść na ziemi. Tak, tam czuję się Boga. Komunia pod dwiema postaciami, różnorodne pieśni, młodzi ludzie tworzą wspaniałą atmosferę. Mimo wielkich błędów KK i czasem mojej niezgody z niektórymi doktrynami zacumowałem tu i nie mam zamiaru odbijać od brzegu. 

Cała moja wytrwałość wiele mnie nauczyła i pokazała, że nie trzeba daleko wychodzić aby znaleźć Boga. Również to, że on jest zawsze przy mnie a "budynki z drewna czy kamienia" to tylko kupa gruzu, która i tak kiedyś runie.

* esame di coscienza - z łąc. rachunek sumienia
** Jah - Biblijny skrót imienia Boga (Jahwe)

Wspomnienie o Tove w Polskim Radiu

Dziękuję za wytrwałość. A teraz coś dla Janssonofanów:
Zapraszam do wysłuchania audycji redaktorki Polskiego Radia Anny Borkowskiej o Tove Jansson. Usłyszymy tu m.in. wywiad, jakiego udzieliła Tove, przebywając w Polsce w roku 1978.


Zdjęcie Tove z 1986 roku

10 komentarzy:

  1. Ale nie przeszkadza ci Piotrusiu, że ja jestem nawet nie ateistą, a kompletnym niedowiarkiem?
    Bo jak nie to OK ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz, ateizm to też religia :D Bo trzeba wierzyć, że Boja nie ma. Oczywiście, że nie przeszkadza.. przecież nie odrzuca się drugiego człowieka przez jej system moralno-religijny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Suz nie wiedziałem, że ty taki bogobojny xD fajny bloczek ale mało o Muminach

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cały blog jest poświęcony jedynie Tove Jansson - nie będzie tu zbytnio inf. o Muminkach (raczej tylko takie szczegóły książkowe). Zapraszam Cię na www.muminki.eu :D

      P.S. Podpisuj się pod wypowiedzią

      Usuń
  4. @anonim - cytując pewnego Ogra - myślę, że Suz ma warstwy. Jak cebula. I pewno nie raz wszystkich zaskoczy kolejną odsłoną ;)




    A zupełnie z innej beczki, to czy mógłbyś wyłączyć moderację obrazkową, czy też tak ma być?

    OdpowiedzUsuń
  5. Co masz na myśli pisząc "moderacja obrazkowa" ?

    OdpowiedzUsuń
  6. no jak się wpisuje komentarz to coby się wkleił trzeba wpisać taki kod obrazkowy. W edytorze powinienes mieć taką zakładkę - komentarze- czy coś w tym guście i tam powinno być opcja odhaczania tej moderacji.

    OdpowiedzUsuń
  7. Mnie ciekawi bardzo to, jaką wiarę wyznawała Tove Jansson?

    OdpowiedzUsuń
  8. Hey Ania! Tove była protestantką ale jakoś za specjalnie nie była wierząca. Kiedyś o tym napiszę.. Dzięki za temat :)

    OdpowiedzUsuń