Jeżeli mogę, chciałbym opowiedzieć o mojej drodze ku Bogu. Nie jest jakaś tam wyjątkowa czy niesamowicie zawiła - ona prostu jest moja.
Już od dzieciństwa Bóg był częścią mego życia. Nie rozumiałem ani Jego ani Jego Słów. Uczestniczyłem w Eucharystii jak każdy tradycjonalista. Jednak już w tedy nie czułem tylko przymusu lecz chęć w jej uczestnictwie. Moja droga zaczyna się kiedy miałem (ja wiem..) 12 lat. Zacząłem czytać Pismo Święte i odnajdywać wiele błędów w nauce KK (Kościoła Katolickiego) i w tedy to właśnie poznałem ewangelików, ich tradycję i sposób życia. Już w kolejnym roku odwiedziłem Kościół Ewangelicko-Augsburski przy ul. Piotrkowskiej. Trochę inny wystrój świątyni, spowiedź powszechna czy komunia pod dwiema postaciami była bliższa Biblijnego wzorca zboru i tym mi zaimponowali. Jednak miałem problem - nie czułem tam obecności Jah**. Jednak mimo tego lekkomyślnie zacząłem mówić znajomym, że chcę być protestantem - ale tak naprawdę ich te sprawy nigdy nie obchodziły i nadal nie obchodzą. W internecie zacząłem czytać niesamowicie długi i rozległy spis kościołów, zborów i wspólnot chrześcijańskich. Wszystkie przedstawiały się jako niesamowite wspólnoty łączące ludzi i prowadzące ku "Prawdziwemu" Bogu. Na to odp. po góralsku - Gówno prawda!. Kiedy odwiedzałem Baptystów, Adwentystów, Kościół Chrystusowy czy Mormonów czułem jedynie znudzenie. Ich nabożeństwa (jeśli można tak nazwać) były bardzo mało rozbudowane. M.in. były tam wykłady (coś innego niż w 3 głównych kościołach) jednak były źle napisane i poprowadzone - niekiedy ich wierni sami zasypiali podczas tego elementu. Wspólnotą radosną okazał się dla mnie zbór Zielonoświątkowców. Tam młodzież mogła spełniać swoje potrzeby duchowe i wychwalać Jah wraz ze starszymi wiernymi bez nudnych pogawędek czy strasznie dewocyjnych pieśni.
W tedy tu Bóg (tak wcześniej myślałem) postawił mi na drodze Świadków Jehowy. Wszyscy mi wpajali, że to niegodna uwagi wspólnota i nie ma czego tam szukać. Mimo, że byli dla mnie tajemnicą zawsze chciałem ich poznać i dowiedzieć się dlaczego tak wytrwale chodzą po domach i nauczają na ulicy. Pierwszą publikacją jak wpadła do mich rąk była "Największy ze wszystkich ludzi". Ładna okładka, rysunki i dość przejrzysty język spowodował chęć poznania innych publikacji. Jednak szybko odstąpiłem od takiego zamiaru bo w kwietniu 2010 roku pojechałem na uroczystość Męki Pańskiej w Kościele Starokatolickim. Odczułem pierwsze w moim życiu duchowe katharsis. Mały kościółek spowodował, że wszyscy byli blisko siebie; brak chodzenia z tacą, comiesięczna spowiedź powszechna i Eucharystia pod dwiema postaciami przypadło mi do gusty - zacząłem jeździć tam jak oszalały. Poznałem bliżej duchowych tego kościoła, jednak ich rozpusta tylko mnie odstraszała. Spór jaki wyniknął między kapłanami a biskupem zadecydował, że nie chciałem tam jeździć i znów zostałem w dołku duchowym.
W październiku 2010 roku po rozmowie z pewną wierną wspólnoty Świadków Jehowy, postanowiłem przyjść na ich zebranie. Pamiętam, że było zimno i ciemno (bo zebranie rozpoczynało się o 18.30). Przyjemne powitanie i miły uśmiech ludzi przyprawiał mnie o melancholię. Jednak zawsze czułem się tam jakoś inaczej - zawsze myślałem, że jestem źle ubrany (bo oni chodzą w garniturach a ja zawsze przychodziłem w młodzieżowej koszuli). Przyciągała mnie tam darmowa literatura i ciekawe Biblijne wykłady. Jednak widziałem minusy tej organizacji. Źle przetłumaczony przekład (jeśli wo ogóle możemy mówić o tłumaczeniu) Nowego Świata (z którego korzystają na zebraniach i w służbie) powodował zamęt w głownie. Ich publikację raczej nie rozważało zagadnienie tylko okręcały temat dookoła bez sensowych dowodów. Chrzest w baseniku podczas kongresów powodował we mnie otępienie. Towarzystwo Strażnica bardzo mały wkład poświęca w tworzenie życia młodzieżowego - kilka artykułów w "Przebudzicie się!" 3 książki i wiele zakazów. To jedyne na co ich stać, bo młodych ŚJ jest tam naprawdę bardzo mało. U Mormonów czy Zielonoświątkowców jest tak, że są organizowany biwaki, obozy a to wszystko w czysto chrześcijańskim stylu. W takich wspólnotach bardzo dużą uwagę poświęca się młodym.
Jak powiedział Jan Paweł II:
"Młodzi są przyszłością Kościoła"
Zebrania w Sali Królestwa czy studium Biblii stało się moim "pokarmem duchowym". Jednak po kongresie zimowym w 2011 roku otworzyły mi się oczy; u ŚJ rządzi pieniądz i manipulacja ludźmi. Jako, że pierw obserwuję i szybko wyłaniam wnioski nietrudno były mi to przegapić.Zacząłem unikać zebrań, później studium i tak urwałem kontakt ze ŚJ. Co jakiś czas dzwoniła do mnie osoba, która prowadziła moje studium, czasem brałem nawet publikację. Nie angażowałem się już w te sprawy. Ostatnio kiedy oficjalnie zakończyłem studium usłyszałem, że jeśli będę chciał jeszcze jakąś literaturę będę musiał zapłacić
- hm.. mój limit darmowych gazetek i książeczek się skończył.
W kolejnych miesiącach trafiłem do Mormonów, ale tak samo jak szybko przyszedłem tak samo wyszedłem - jednym słowem: sekta. Nie utrzymują zasad Pisma Świętego tylko Księgi Mormona - i Oni nazywają się chrześcijanami. Później nastała przerwa.
Kolejne katharsis przeżyłem znów w łonie Kościoła Katolickiego tylko, że u Dominikanów. W Łodzi jest tzn. Kamienica, gdzie znajduję się siedziba zakonu ojców Dominikanów. Całe ostatnie Triduum Paschalne stałem w niewielkiej kaplicy wypełnionej ludźmi (głownie studentami). Choć na zewnątrz było niesamowicie zimno to w środku - Sahara. Było tak gorącą, że ludzie padali na twarz. Ja w Wielką Sobotę podczas prawie 4 godz. Liturgii Światła musiałem usiąść na ziemi. Tak, tam czuję się Boga. Komunia pod dwiema postaciami, różnorodne pieśni, młodzi ludzie tworzą wspaniałą atmosferę. Mimo wielkich błędów KK i czasem mojej niezgody z niektórymi doktrynami zacumowałem tu i nie mam zamiaru odbijać od brzegu.
Cała moja wytrwałość wiele mnie nauczyła i pokazała, że nie trzeba daleko wychodzić aby znaleźć Boga. Również to, że on jest zawsze przy mnie a "budynki z drewna czy kamienia" to tylko kupa gruzu, która i tak kiedyś runie.
* esame di coscienza - z łąc. rachunek sumienia
** Jah - Biblijny skrót imienia Boga (Jahwe)
Wspomnienie o Tove w Polskim Radiu
Dziękuję za wytrwałość. A teraz coś dla Janssonofanów:
Zapraszam do wysłuchania audycji redaktorki Polskiego Radia Anny Borkowskiej o Tove Jansson. Usłyszymy tu m.in. wywiad, jakiego udzieliła Tove, przebywając w Polsce w roku 1978.
Ale nie przeszkadza ci Piotrusiu, że ja jestem nawet nie ateistą, a kompletnym niedowiarkiem?
OdpowiedzUsuńBo jak nie to OK ;)
Wiesz, ateizm to też religia :D Bo trzeba wierzyć, że Boja nie ma. Oczywiście, że nie przeszkadza.. przecież nie odrzuca się drugiego człowieka przez jej system moralno-religijny.
OdpowiedzUsuńSuz nie wiedziałem, że ty taki bogobojny xD fajny bloczek ale mało o Muminach
OdpowiedzUsuńCały blog jest poświęcony jedynie Tove Jansson - nie będzie tu zbytnio inf. o Muminkach (raczej tylko takie szczegóły książkowe). Zapraszam Cię na www.muminki.eu :D
UsuńP.S. Podpisuj się pod wypowiedzią
@anonim - cytując pewnego Ogra - myślę, że Suz ma warstwy. Jak cebula. I pewno nie raz wszystkich zaskoczy kolejną odsłoną ;)
OdpowiedzUsuńA zupełnie z innej beczki, to czy mógłbyś wyłączyć moderację obrazkową, czy też tak ma być?
Co masz na myśli pisząc "moderacja obrazkowa" ?
OdpowiedzUsuńno jak się wpisuje komentarz to coby się wkleił trzeba wpisać taki kod obrazkowy. W edytorze powinienes mieć taką zakładkę - komentarze- czy coś w tym guście i tam powinno być opcja odhaczania tej moderacji.
OdpowiedzUsuńJuż ogarnąłem :D
UsuńMnie ciekawi bardzo to, jaką wiarę wyznawała Tove Jansson?
OdpowiedzUsuńHey Ania! Tove była protestantką ale jakoś za specjalnie nie była wierząca. Kiedyś o tym napiszę.. Dzięki za temat :)
OdpowiedzUsuń